niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 3!




-Do rzeczy Niall .. -popatrzyłem na niego. Na twarzy malował mu się niepokój i niepewność. Jąkał się. 
-Czasem pod wpływem emocji podejmujemy niewłaściwe decyzje i niszczymy sobię psychikę lub życie.. Wiesz chodzi o cięcie 
-Domyślam się kontynuuj . -powiedziałem i posłałem mu delikatny uśmiech
-Chodzi mi o to, że cięcie nie jest wyjściem. Boo.. jak spróbujesz raz chcesz więcej i więcej.. to taka powolna śmierć. A ja nie chcę byś umierał. Nie wyobrażam sobie, że mógłbyś nas opuścić mając zaledwie 19 lat..-spuścił głowę.
-Niall nigdzie się nie wybieram. Nie planuję śmierci
.-Może teraz nie planujesz.. ale to z czasem to Ciebie przyjdzie. Błahe problemy zaczną Cię przytłaczać, będziesz chciał spokoju i pomyślisz o śmierci. Będziesz się do niej przygotowywał i pewnego razu spróbujesz..-głos mu się załamał i pociągnął nosem. Przytuliłem go i powiedziałem.
-Niall nie wiedziałem, że aż tak martwisz się o mnie.. -nie dał mi dokończyć
- Martwię się bo jesteś moim przyjacielem i Cię kocham. To proste Hazz. -popatrzył mi w oczy
-Obiecaj, że będziesz starał się nie ciąć, nie okaleczać. Dla mnie. Proszę Harry..
 -A jak mi się nie uda? Jak nie dam rady wytrzymać? Nie chcę łamać tej obietnicy. 
-Nie ważne co by się działo która była by godzina 12 rano czy 3 w nocy pisz dzwoń. Nie ważne, że nie uda Ci się dotrzymać tej obietnicy ja zrozumiem. Zawszę Ci pomogę tak robią przyjaciele Hazz. -przytulił mnie i wyszedł szepcząc ciche `Dobranoc.Śpij dobrze` Niall miał całkowicie rację. To nie było moje 1 cięcie. Za każdym razem jest gorzej. Chcemy jak najwięcej ran, jak najwięcej bólu. Tak było ze mną. Codziennie mam przecież na to ochotę. Między bransoletkami mam gumkę recepturkę. Gdy mam ochotę strzelam nią w nadgarstek. Lecz nie zawsze pomaga. To taka powolna i męcząca śmierć. Zapewne nie dożyję 30 paru lat.. Czemu tak myślę? Tak poprostu to jest silniejsze. Ten cichy głosik podpowiadający `potij się/ podetnij sobie żyły/skończ z życiem/połknij całe opakowanie proszków nasennych.` jest ciężki do przezwyciężenia. Może nikt nie wie, że gdyby nie Zayn to by mnie już tu nie było. Tak zamierzałem już popełnić samobójstwo. Problemy w rodzinie, całe noce w klubie przez co kłotnie z przyjaciółmi wykańczały mnie. Zjadały od środka. Pewnej nocy postanowiłem pociąć się i połknąć pełno tabletek. Wszystko było naszykowane.
Zrobił to nieświadomie przecież, ale jakaś część mnie jest mu wdzięczna za to. Z drugiej strony mógłby nie przychodzić. Przyszedł by porozmawiać o mnie. Miałem prosty plan. Pociąć się, połknąć tabletki( każdy wie, że nie wolno ich brać z alkoholem, ale zignorowałem to) i miałem umierać. Ale on zapukał. Schowałem wszystko pod poduszkę i powiedziałem: 
-Zayn jestem zmęczony . Nie możemy jutro porozmawiać? doskonale wiedziałem, że jutro nie będzie żadnej rozmowy będzie na to za późno. 
-Nie Harry musimy teraz porozmawiać. Martwimy się o Ciebie głupku.-powiedział i usiadł koło mnie. 
-Naprawdę daruj sobie kazania. Wystarczająco dużo ich wysłuchałem ..-powiedziałem i popatrzyłem na ścianę na przeciwko mnie. 
-Co z tego Hazz? Wysłuchasz mnie i tyle. Później droga wolna..
-Mów. 
-Nie możesz chodzić codziennie do klubu i upijać się w 3 dupy..
-mogę -przerwałem mu . Doskonale wiedziałem, że będzie krzyczał bo nie lubi gdy ktoś mu przerywa.
-Zamknij się i słuchaj! -krzyknął . dobrze wiedziałem. Lecz po chwili zmienił ton głosu na miły i przyjazny. 
-Kurde Hazz kocham Cię traktuję Cię jak brata, każdy tak robi. Dlatego proszę nie rób tego. Porozmawiaj z nami. Przecież jesteśmy przyjaciółmi.
 -Przyjaciele? A mają w dupie to jak się czuję? Fajni przyjaciele -zakpiłem z niego
-Staramy się jak najlepiej umiemy! Do cholery Hazz nie tylko Ty potrzebujesz pomocy! Myślisz, że nie zauważyliśmy jak zamykasz się całymi dniami w pokoju? Jak wychodzisz to do klubu. Lub koncerty albo fani. Zazwyczaj wychodzisz jak śpimy. Proszę daj sobie pomóc..
- Zayn.. ja sam nie wiem co się ze mną dzieje -popatrzyłem na niego i pomyślałem, że powiem mu co czuję
 -Powiedz mi pomogę Ci przecież wiesz. przesiadł się na przeciwko mnie i patrzył na mnie. 
- Nie wiem nie widze sensu w wstawaniu robieniu byle czego. W ogóle nie widze sensu w życiu. Co kolwiek nie robie to nie ma sensu.
 -Hazz nie wiem czemu tak jest ale damy rade tak? A teraz chodź do chłopaków. Ciągle o tym myślę, ale to nie dziwne. Byłem tak blisko, ale postanowiłem spróbować znów ułożyć sobie życie, ale przypadkowo zniszczyłem sobie je. Postanowiłem już dziś nie myśleć tylko pójść spać. Przekręciłem się na bok i zasnąłem.

*Następny dzień rano.*

Obudziłem się i przeciągnąłem opadając na łóżko. Co jeśli Niall wszystkim powie? Co jak mnie wyśmieją? Jak na mnie zaczną krzyczeć? Szybko pozbyłem się tych myśli. Nie przecież Niall nie mógłby . Nie .. Chyba nie mógłby. Miejmy nadzieję, że im nie powie. Wciągnąłem na siebie czyste bokserki. Zeszedłem tylko w nich do kuchni. W niej siedzieli wszyscy pozostali chłopcy. Liam coś przygotowywał na patelni. Po zapachach można domyślić się, że jajecznica. 

-Hej-mruknąłem i usiadłem na przeciwko Nialla
 -Czesć -powiedzieli wszyscy.  Liam nałożył każdemu na talerz jajecznicę i usiadł koło Zayna. Spuściłem wzrok na talerz i zacząłem bawić się moim śniadamien. Raz na jakiś czas zjadałem odrobinkę. Bardzo małą oczywiście. Nie chciałem by się martwili. Formowałem z niej różne kształty.
-Hazz nie smakuje Ci?-zapytał Liam
-Jest pyszna. Naprawde! Ale nie jestem głodny. Trochę źle się czuję.
 -To może się połóż? 
-Nie nie trzeba. Po prostu narazie już zostawię tą jajecznicę dziękuję.-spojrzałem na Nialla. Patrzył na mnie mrużąc oczy i nad czymś myślał. Wyglądał śmiesznie. Spojrzałem na Lou. Odkąd zostawiłem ich śpiących w salonie nie odzywał się do mnie. To Cześć na przywitanie się nie liczy. Zawsze śmiał się i coś komentował. A dziś ? Nic kompletnie nic. Siedzi i je śniadanie patrząc tępym wzrokiem przed siebie. Nie wiem co się z nim dzieje ,ale przypuszczam, że nic dobrego.  Wstałem od stołu i powiedziałem:
 -Lou możemy porozmawiać? Popatrzył na mnie zszokowany i odpowiedział:
-Pewnie. Poszliśmy do pokoju Zayna i usiedliśmy na łóżku. Popatrzyłem na niego i zapytałem:
-Co się dzieje Lou dziś na śniadaniu nic nie mówiłeś nie spojrzałeś nawet na mnie-powiedziałem smutny i złapałem go za rękę 
-Curly dzwonił dziś Paul powiedział, że żeby inni nie podejrzewali, że między nami coś jest muszę się z kimś związać. Mam ją dziś poznać. Nie chcę -powiedział i schował twarz w dłonie. 
-Lou dasz radę. Doskonale wiesz, że za niecałe 2 tygodnie będę przeżywał to samo. Damy rade słyszysz? Damy radę -pocałowałem jego wargi.
-Na którą idziesz do Paula?
-Za 30 minut muszę wyjść. -powiedział i wpił się w moje usta. Nasze pocałunki robiły sie coraz zachłanniejsze. Ale nie mogliśmy zaraz musiał wychodzić musnąłem jego wargi i powiedziałem:
-Reszta jak wrócisz.


~~~~~
Rozdział nudny wiem. Lecz w 4 będzie lepiej. Moim zdaniem. Wciąż proszę o jakiś komentarz. Chociaż 1. Tak trudno poświęcić chwile?Dla mnie to ważne bo nie wiem czy nadal mam to pisać i tracić czas skoro nikt nie komentuje ;/

2 komentarze:

  1. Postaraj się coś zrobić z dialogami, ponieważ bardzo ciężko się czyta :)
    Opowiadanie b. fajne, naprawdę się wciągnęłam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. od 6 rozdziału dialogi są już inaczej pisane. lecz gdy znajdę czas poprawię te tez i dziekuje ;*

      Usuń