
sobota, 6 kwietnia 2013
Rozdział 13-propozycja nr 2
*Perspektywa Harry*
Rozmowa z Edem, tym razem, mnie nie uspokoiła. To, że kocham Lou wiedziałem doskonale, a Ed nie wspomniał nic o sposobie, w jaki Louis patrzył na mnie, co było co najmniej niepokojące. Pełen mieszanych uczuć wróciłem do domu, rozdając przy okazji autografy fankom siedzącym pod nim. Zawsze tak było. Kiedykolwiek bym nie wychodził z domu, dzień czy w nocy, zawsze znajdowało się kilka dziewczyn siedzących po drugiej stronie ulicy. Na początku bardzo mi to przeszkadzało - zwłaszcza, gdy wpatrywały się lornetkami w okna domu - ale po pewnym czasie (i zamontowaniu luster weneckich w ramach okiennych) przywykłem do tego. Pomachałem jeszcze raz do sporej grupki nastolatek i zniknąłem w głębi domu. Z kuchni dochodził cudowny zapach dobrego jedzenia i głos Lou. Przystanąłem na chwilę, wsłuchując się w niego. Był idealny. Tak samo jak jego akcent. Dopiero po chwili zrozumiałem słowa, które wypowiadał. Wybierał filmy. Z tytułów ogarnąłem, że chce iść do kina, ponieważ rozważał same nowości, a ciche potakiwanie dziewczęcego głosu zdradzało, że jego towarzyszką będzie Eleanor. Ta dziewczyna coraz bardziej działała mi na nerwy. Wchodząc do kuchni zastanawiałem się, kiedy ostatnio Lou poszedł do kina ze mną i z moich obliczeń wynikało, że ponad rok temu. To trochę zabolało. Usadowiłem się na krzesełku obok niego i przysunąłem najbliżej jak się dało. W odpowiedzi Lou, nie przerywając grzebania w laptopie, położył mi dłoń na biodrze i przysunął jeszcze bliżej siebie, tak, że praktycznie siedzieliśmy na jednym krzesełku. Podobało mi się to. El stała przy zlewie, stukając naczyniami.
- Co robisz, BooBear ? - zapytałem niewinnie. Chciałem, by moje podejrzenia okazały się błędne. Chłopak oderwał na chwilę wzrok od ekranu komputera i uśmiechnął się do mnie. Spojrzałem mu w oczy, próbując coś z nich odczytać, ale nie potrafiłem. Nie byłem Edem.
- Chcieliśmy z El wybrać się dzisiaj do kina i właśnie szukam jakiś filmów, Hazz. Może wybrałbyś się z nami ? Mógłbyś zaprosić Taylor - końcówkę tego zdania wypowiedział ciszej, jakby żałował, że w ogóle zaczął mówić
Dwie godziny w ciemnej sali kinowej z nim... Lou tak blisko mnie, jego usta na wyciągnięcie ręki i ciemność, która by nas dobrze ukryła… w mój idealny świat wręcz wdarła się El, siedząca między nami i trzymająca go za rękę i próbująca pocałować mnie… Otrząsnąłem się z tych myśli. Nie, nie chciałem być tak blisko niej i to w takiej atmosferze.
- Dzięki za zaproszenie, skarbie, ale odpuszczę sobie kino - mój wzrok przykuły naleśniki piętrzące się na środku stołu. Dopiero teraz zobaczyłem talerz Lou, który stał koło laptopa.
- Na pewno ? Chodź, będzie fajnie…
- Nie, zostanę w domu i powyleguje się na kanapie - zapewniłem. Naleśniki wyglądały kusząco, więc podszedłem do szafki i wyciągnąłem talerz oraz sztućce. Lou uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiałem, gdy to robił.
- Twoje naleśniki robią furorę, Eleanor. Są wyśmienite. Lepszych chyba nie jadłem.
Gdy to usłyszałem, od razu straciłem apetyt. Jej naleśniki. JEJ ?! A moje to co ?! Od kiedy Lou wolał naleśniki kogoś innego ? Czy to moje nie były przypadkiem jego "ukochanymi" jak zapewniał ?
Odłożyłem naczynia na miejsce i podszedłem do lodówki z płonną nadzieją, że Niall zostawił w niej cokolwiek. Na samym tyle znalazłem jakiś serek waniliowy. Data ważności upływała następnego dnia. Lou i El wrócili do ustalania filmu - z tego, co mówili wychodziło na to, że wybierają się na komedię romantyczną. Uciekłem do swojego pokoju, nie chcąc tego słuchać.
Gdy Louis i Eleanor wyszli, zostałem sam w domu. Normalnie, zadzwoniłbym po chłopaków. Zayn przyniósłby jakiś fajny film, Liam przytaszczył kupę jedzenia, którą później zjadłby Niall, a wszyscy w czwórkę i tak wygłupialibyśmy się zamiast oglądać. Ale teraz chciałem być sam. Tak naprawdę nie chciałem, by Lou szedł do kina z nią, ale nie chciałem też go ograniczać, ani robić scen zazdrości. Tęskniłem za nim i potrzebowałem spędzać z nim każdą wolną chwilę, ale niestety, jego rycerskość kazała mu zajmować się nią. Dlaczego nie mógł zająć się mną ? Gdzie podział się Lou, który był gotowy rzucić dla mnie wszystko i przebiec całe miasto na jeden mój telefon, kiedy byłem smutny lub znudzony ? Teraz sam musiałem do niego przychodzić i wręcz wpraszać się w jego życie. Był blisko, a za razem daleko…
Już wyciągałem rękę po telefon, żeby do niego zadzwonić i błagać, by do mnie wrócił, kiedy postanowiłem wyjść na spacer. Wyjście z chłopakami uświadomiło mi, że od dawna siedzę w zupełnym zamknięciu i chociaż dobrze mi było w tych czterech ścianach, to świeże powietrze działało kojąco. Nie zastanawiając się długo, włożyłem bluzę i opuściłem dom. Nie wiem, w jaki sposób, ale po kilku minutach wylądowałem pod kinem, w którym siedzieli Lou i Eleanor. Próbowałem stamtąd odejść, ale nie mogłem. Moje nogi jakby wrosły w ziemię. Narzuciłem kaptur na głowę i dokładnie schowałem pod nim moje loki, kamuflując się. Ostatnie, czego mi do szczęścia brakowało, to tłumu fanek. Nie zrozumcie mnie źle. To właśnie dzięki nim jestem tym, kim jestem, jednak w niektórych chwilach, na przykład takich jak ta, potrzebowałem prywatności i samotności. Nie wiem ile tak stałem. W końcu, z kina zaczęli wylewać się ludzie. Gdy zobaczyłem dużą, ściśniętą grupę zrozumiałem, że to Lou i ona są oblegani przez ludzi. Podszedłem, nadal utrzymując pewien dystans, jednak na tyle blisko, by widzieć ich dokładnie. I po chwili zacząłem tego żałować. Lou, mój Lou, MÓJ LOUIS pochylił się nad nią i pocałował, ku uciesze tłumu. Pocałował ją ustami, które należały podobno tylko i wyłącznie do mnie. Tylko ja znałem ich słodki smak i niezwykłą miękkość. Tylko mnie pieścił ich delikatny dotyk i tylko ja miałem do nich prawo. A teraz zostały skażone. Zabrudzone nią. Jak on mógł mi to zrobić ?! Rozumiałem, że muszą udawać, tak samo jak ja z Taylor, ale to nie znaczy, że mają się na siebie od razu rzucać z językami. Ktoś wyciągnął aparat i zaczął robić im zdjęcia. Tego było dla mnie za dużo. Chciałem tam wbiec i pokazać im, do kogo tak naprawdę należy Louis. Przerwać ten pocałunek, który trwał już za długo.
Obróciłem się na pięcie, nie czekając na koniec i pobiegłem przed siebie. Biegłem bez przerwy, chcąc znaleźć się jak najdalej od nich, jak najdalej od wszystkich problemów. Po prostu uciekałem. Zatrzymałem się dopiero w pobliskim parku, gdy powoli zaczęło brakować mi oddechu. Przez ostatni czas trochę zaniedbałem swoją kondycję, więc musiałem na chwilę przysiąść, by nie upaść. Chwiejnym krokiem podszedłem do najbliższej ławki i opadłem na nią, ciężko łapiąc oddech. Dopiero po chwili spostrzegłem siedzącą na długim końcu ławki dziewczynę. Tak rude włosy widziałem do tej pory tylko u jednej osoby. Coś we mnie drgnęło, gdy zrozumiałem, kto siedzi koło mnie.
- Emma ? - zaryzykowałem.
Dziewczyna odwróciła się. Była równie zachwycająca jak poprzedniego dnia. Tylko łzy, które spływały po jej policzkach i opuchnięte oczy nie bardzo do niej pasowały.
- Harry Styles ! Co ty tutaj robisz ? - zapytała. W lewej ręce trzymała zapalonego papierosa, którym się zaciągnęła. On jeszcze bardziej do niej nie pasował.
- Jestem na małym spacerze. Muszę przemyśleć parę rzeczy - odpowiedziałem, starając się zachować pogodny ton, ale nie bardzo mi się to udało. - Wiem, że to bardzo osobiste pytanie i nie odpowiadaj, jeśli nie chcesz, ale co się stało ?
- Ex - powiedziała smutno i jeszcze raz zaciągnęła się. - Dostałam dzisiaj telefon, że chce się spotkać, ale wszystko było ustawione tak, żebym widziała jak całuje się z inną.
Przysunąłem się bliżej Emmy i położyłem dłoń na jej ramieniu. Jechaliśmy teraz na tym samym wózku.
- Rozumiem cię - wyszeptałem. Rudowłosa spojrzała na mnie zaskoczona.
- Myślałam, że chodzisz teraz z Taylor Swift. Na zdjęciach wyglądaliście na szczęśliwych.
- Bo jesteśmy. To… dłuższa historia - próbowałem ratować sytuację. - Chodzi o kogoś innego.
- W takim razie, witam w klubie złamanych serc. Chcesz ? - zapytała, wyciągając przed siebie paczkę z papierosami.
- Nie dzięki, nie palę. Dla mnie to świństwo.
- Serio ? - wyglądała na szczerze zaskoczoną. - Myślałam, że cały zespół nieźle kopci.
- Dlaczego ? - teraz to ja byłem nieźle zaskoczony.
- No wiesz, taki sposób, żeby się odstresować. Każdy przecież ma coś, co pozwala mu się odstresować…
Nie dosłyszałem tego, co mówiła dalej. Miała rację. Ja także miałem swój sposób. Nieświadomie zacząłem gładzić dłonią lewy nadgarstek. Gdyby tak…
- Harry, słuchasz mnie ? - zapytała. Ocknąłem się.
- Przepraszam, zamyśliłem się - odpowiedziałem.
Czy ona siedziała wcześniej tak blisko ? Emma miała w sobie coś takiego, co nie pozwalało oderwać od niej wzroku. Jej twarz znalazła się zaledwie kilkanaście centymetrów od mojej, a w jej oczach widziałem determinację. Wiedziałem do czego zmierza i szczerze mówiąc, nie przeszkadzało mi to. Chciałem, by ktoś to zobaczył i powiedział Louisowi. Chciałem, by poczuł się tak samo jak ja chwilę wcześniej. Gdy jej usta znalazły się centymetr od moich, przez głowę przeszła mi tylko jedna myśl " "Tay". Gdyby ktoś zobaczył mnie całującego się z Emmą, pomyślałaby, że zdradzam Taylor, nie odgrywam się na Louisie. Szybko odwróciłem głowę.
- Wybacz, ale nie mogę - powiedziałem, nie patrząc na nią.
- Nie, to ja przepraszam. Zachowałam się jak skończona idiotka - wdeptała peta w chodnik. - Chyba już pójdę - powiedziała, podnosząc się z ławki.
- Poczekaj ! - zatrzymałem ją. Przeszukałem kieszenie w poszukiwaniu wizytówki. W każdej kurtce i bluzie miałem ich kilka, tak na zapas. - Gdybyś chciała z kimś pogadać, lub gdyby ci się po prostu nudziło, zadzwoń - podałem jej małą karteczkę.
- Dzięki, Harry - z zaskoczenia pocałowała mnie w policzek. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Chłopcy zabiliby mnie za coś takiego. Nasze numery telefonów były prawdopodobnie jedną z największych i najpilniej strzeżonych tajemnic na świecie. Nawet nie próbowałem sobie wyobrażać, co by się stało, gdyby wyciekły do internetu… Jednak Emma budziła we mnie zaufanie. Wiedziałem, że nigdzie go nie opublikuje. Wiedziałem też, że na pewno zadzwoni.
Nie wiem ile jeszcze czasu spędziłem, kręcąc się po parku. W końcu jednak postanowiłem wracać do domu, gdzie czekali Lou i Eleanor. Nie byłem pewnym, kogo bardziej miałem ochotę zabić, ją czy jego. Pod samymi drzwiami stwierdziłem, że ją. Przekroczyłem próg z ciężkim sercem i nawet nie ściągając butów, poszedłem do salonu. Lou i El oglądali jakąś głupawą komedię. Siedzieli na końcach kanapy, zachowując dystans, co mnie trochę pocieszyło. Ale tylko trochę.
- Harry ! - widząc mnie, Lou wstał i podszedł bliżej. Na przywitanie przytulił mnie. - Gdzie byłeś ? Dzwoniłem, ale zostawiłeś telefon w domu.
Bez słowa minąłem go i ruszyłem na górę, do pokoju. Nasza rozmowa skończyłaby się kłótnią, a tego nie chciałem. Mimo wszystko. Wbiegając po schodach, słyszałem jego kroki, był tuż za mną. Udałem, że tego nie dostrzegam i o mało nie uderzyłem go drzwiami, gdy je zamykałem. Lou w ostatniej chwili zablokował je stopą i wszedł do pokoju. Nawet z tym oburzeniem na twarzy, wyglądał cudownie.
- Harry, co się stało ? - zapytał łagodnie.
- Nic, BooBear.
- Kocie, widzę, że coś jest nie tak - podszedł do mnie, wyciągając przed siebie ręce.
- Lou, naprawdę, nie chcę o tym rozmawiać.
- Ale…
- Proszę cię, nie teraz - powiedziałem łamiącym się głosem i usiadłem na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Byłem bliski wybuchu. Lou wykonał ruch, jakby chciał usiąść koło mnie, ale wtedy rozległo się wołanie Eleanor i mój chłopak wyszedł bez słowa.
Miałem już tego dosyć. Dosyć jej i tego, że Lou się tak o nią cholernie troszczy. Chciałem, by został ze mną. Żeby usiadł obok i pocieszył. Potrzebowałem go jak powietrza.
Wstałem i ze złością zatrzasnąłem za nim drzwi. Kopnąłem w nie parę razy, by się uspokoić. Ból, które poczułem w stopie sprawił, że na chwilę mogłem się skoncentrować na czymś innym. I właśnie to przypomniało mi rozmowę z Emmą w parku i to, o czym wtedy myślałem. Poszedłem do łazienki. Przeszukałem wszystkie szafki, ale nigdzie nie mogłem znaleźć ani żyletki ani maszynki, by wyciągnąć z niej ostrze. Byłem pewien, że Niall zatroszczył się o to, bym nie miał nic ostrego pod ręką, za co byłem na niego w tym momencie wściekły. Wróciłem do pokoju i zacząłem poszukiwania, rozwalając wszystko po drodze. Nie znalazłem nic. Zrezygnowany, a za razem zdecydowany, usiadłem na podłodze. Podciągnąłem rękaw koszuli i odwinąłem bandaż. Rany nie prezentowały się za pięknie. Na niektórych nadal widniały strupy. Przecież zrywanie strupów też boli, pomyślałem. Nie ważne jak, byleby zapomnieć. Dotknąłem końca największego strupa. Już miałem pociągnąć, ale… czy naprawdę tego chcę ? Przypomniała mi się moja poranna rozmowa z Edem. Nie chciał, żebym to robił. Ja także przecież nie chciałem, czy nie po to chodziłem na spotkania z Lisą ? Jednak obietnica zapomnienia, była tak kusząca… Jak można czegoś nie chcieć, a z drugiej strony tak bardzo tego pożądać ? Siedziałem tak, bijąc się z myślami. Nagle poczułem ból w lewym nadgarstku. Nieświadomie zacząłem drapać strup.
- Nie, Harry, do cholery, nie możesz ! - wykrzyknąłem i wstałem, zszokowany tym, co się stało.
Nie mogę, nie mogę, powtarzałem w myślach. Dorwałem się do bandaża i zacząłem go nerwowo zawijać, by jak najszybciej ukryć rany. Gdy skończyłem, oparłem się o ścianę, dygocząc na całym ciele. To już się wymyka spod kontroli. Pokręciłem głową.
Nagle rozległo się pukanie. Drzwi uchyliły się nieznacznie i w szparze mignęły mi blond włosy. Co tu robił Niall ?
- Harry, przyszedł ktoś do ciebie - powiedział.
- Kto taki ?
- Nie wiem, Louis kazał mi cię zawołać.
- Ok., już idę.
Nie pamiętałem, żebym umawiał się z kimś, a większość moich znajomych zawsze dzwoniła, anonsując się. Niespodzianek ciąg dalszy. Może to Ed ? Albo Paul ? Albo…
Lou stał przy drzwiach, z dość kwaśną miną, patrząc na gościa, którym okazała się być, nastolatka, ubrana czarny, za duży o dwa rozmiary t-shirt z napisem "I ♥ London", jeansy i granatowe trampki. Za nią stała duża, czarna torba na kółkach. Dziewczyna miała duże, zielone oczy, brązowe, kręcone włosy, które ściągnęła w kitkę i uśmiech, który pamiętałem z czasów dzieciństwa. Przyglądałem jej się, nie wierząc w to, co widzę.
- Mary* !
~~~~~~~~
*Mary - przyjaciółka Harry'ego z dzieciństwa i taki jego trochę dobry duch, który trochę mu pomoże, zwłaszcza z Eleanor.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 i 1 podobają mi się najbardziej ;) A w jedynce daje mi troche panem Patryczkiem :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny Domi ! :))
DawnoZapomniana
Mi najbardziej podoba się drugi ! :)
OdpowiedzUsuńWybieram ... dwójkę :D
OdpowiedzUsuń1 i 2 najlepsze, ciężko konkretnie wybrać :).
OdpowiedzUsuń