sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 14

Na początku tak. Przepraszamy ! strasznie nam głupio że musieliście czekać ale zbliżają się trzy najgorsze dni czyli EGZAMINY GIMNAZJALNE! Wiadomo jak to jest. ciągle coś, szkoła, nauka itd. Od przyszłego tygodnia postaramy się trochę regularniej współpracować. :d

PS, Jeszce mamy do was taką pewną sprawę niby małą ale ważną!
http://zyjjakbysmnienigdyniepoznal.blogspot.com/
Jest to link do bloga o podobnej tematyce. Jeśli ten blog wam się podoba to mogę się założyć że po przeczytaniu tego zrobicie jedno wielkie WOW! Bardzo ważne jest to abyście dawali komentarze, dodawali do obserwowanych, generalnie dawajcie oznaki życia. Pewnie teraz pojawi się pytanie "po co?". O otóż niestety autorka przez dłuższą przerwę wywołaną nieszczęśliwymi zbiegami okoliczności nie mogła pisać i straciła wielu czytelników i chce przestać pisać choć idzie jej to GENIALNIE ! Blog opowiada niby podobną historię lecz zupełnie inną. Inne postacie, inne sytuacje i inny styl.
Serdecznie polecamy i mamy nadzieję, że nas nie zawiedziecie :D  

_________________________________________________________________________________

*Perspektywa Harry'ego*

Niepozornie głośna wibracja- tak, to właśnie największy koszmar człowieka na kacu. Na wyświetlaczy mojego telefonu średnio co 20 sekund pojawiał się napis "Lou". Nie chcę odbierać. Stwierdziłem że wolę z nim na spokojnie porozmawiać w domu, o ile w ogóle tak się da. W całym mieszkaniu rozchodził się smród przypalonej jajecznicy i przetrawionego alkoholu. Pierwsza część wyraźnie wskazywała, że Ruda wstała i bawi się w mistrza kuchni choć trochę jej nie idzie. Tak swoją drogą to całkiem niezła z niej zawodniczka. Dawno nie widziałem dziewczyny która jest w stanie tyle wypić i iść w linii prostej.
- No cholera jasna!- rozległ się głośny i piskliwy głos dziewczyny zaraz po dźwięku tłuczonego szkła. Szybko poleciałem do kuchni żeby zobaczyć co się dzieje.
- Emma, co się stało?- zapytałem z przerażeniem gdy zauważyłem zakrwawioną  rękę dziewczyny.
- To nic takiego- szybo odpowiedziała- po prostu stłukłam szklankę i się skaleczyłam.
- Czekaj, zaraz wracam- pobiegłem po apteczkę którą wczoraj zostawiła na pralce.
po jakiejś minucie zacząłem opatrywać jej rękę.
- Ał, to boli!- pisknęła wyrywając mi rękę z uścisku.
-Cicho, muszę ci to odkazić. Wczoraj to ty mnie opatrywałaś, to teraz role się odwróciły.- powiedziałem rzucają niewinny uśmiech.
- Haha, no w sumie. Chciałam Ci zrobić śniadanie ale jak już pewnie zdążyłeś zauważyć, to nawet jestem w stanie wodę na herbatę przypalić a moim specjałem jest czarna jajecznica.
- Oj tam, bez przesady. Zdarza się. Poczekaj. Zaraz zobaczysz "Piekielną kuchnię Harry'ego Styles'a"!- powiedziałem zaczynając repetować jej szafki i lodówkę- Daj mi miskę, patelnię i nóż- rzekłem stanowczym tonem
-tak jest szefie!- zaczęła grzebać po szufladach a z jej twarzy nie schodził dziecięcy uśmiech.
Zacząłem przyrządzać sałatkę z awokado, podsmażonym kurczakiem i dresingiem cytrynowym.
- Hazz... może ci pomóc- cicho wszeptała rudowłosa przyglądając się bacznie temu co robię.
-Wynoś się z mojej kuchni!- wykrzyczałem pół żartem, a pół serio. Strasznie nie lubiłem gdy ktoś mi się kręcił wokół jak coś robię .
Dziewczyna wyszła z lekkim przerażeniem w oczach. W sumie prace były już bliskie końca. po jakiś 10 minutach zawołałem Emmę na nasze śniadanie 13 o rano. Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.
-Kurdę, gdzie ty się tego nauczyłeś? To jest świetne.
- Nie uczyłem się tego. Wymyśliłem to na poczekaniu.
- To najlepsza sałatka jaką kiedykolwiek jadłam. Zazdroszczę temu twojemu Louisowi. Też chciałbym mieć takie śniadanka na co dzień.
Z mojej twarzy momentalnie zniknął uśmiech.
- Właśnie Lou. Muszę już wracać. Zapewne czeka mnie nie lada awantura.
- Harry, jak chcesz mogę iść z Tobą. Będzie Ci raźniej- zaproponowała
- Nie no co Ty, nie będę Cię wykorzystywał.
- Ale nie ma mowy!- wtrąciła- Idę z Tobą i proszę mi się tu nie wykłócać bo i tak za Tobą pójdę!
- Ale to na pewni nie jest żaden problem ?
- Na pewno!- odpowiedziała rzucając sympatyczny uśmiech.
- Emma a mam jeszcze taka jedną sprawę- w moim głosie można było usłyszeć nutkę krępacji i nieśmiałości.
- Co jest ? Wal śmiało.
- Mogłabyś pożyczyć mi coś z szafy Daniela bo moje ciuchy średnio się nadają do użytku.
- Okej, nie ma problemu. Zaraz przyniosę Ci jakiś t-shirt i jeansy. Wszystkie marynarki masz na wieszaku.- powiedziała idąc w kierunku szafy stojącej w przedpokoju.
- Dzięki wielkie ratujesz mi życie.
- Nie ma sprawy.
Rudowłosa dała mi kilka rzeczy poskładanych w kostkę. Poszedłem do łazienki. Zacząłem odwijać bandaż z nadgarstka. Z chwili na chwilę sprawiało mi to coraz większy ból. Przyschnięta krew między opatrunkiem a ranami zaczęła odchodzić razem z materiałem podrażniając moją skórę nie wiedząc zupełnie czemu sprawiając mi przyjemność. Całe przedramię wypełniały za równo stare blizny jak i świeże rany. Każde najmniejsze dotknięcie, próba przemycia wodą sprawiały mi niebotyczny ból. Moja twarz pokryła się łzami. Usiadłszy na brzegu wanny zacząłem szlochać. Myśli o tym, że spieprzyłem wszystko na własne żądanie, że nie potrafię docenić prawdziwej miłości, którą mam u swojego boku i doszukiwanie się dziury w całym zaczynają mnie przerastać. Ciche połkiwanie rozchodziło się po całej, choć nie wielkiej łazience.
- Ej, Gwiazdor! ile można się ogarniać ?!- dobiegał lekko piskliwy, prawie że dziecięcy krzyk mieszający się z głośnym pukaniem w drzwi
- Już kończę!
Nie było to do końca prawdą, ale nie chciałem żeby mnie widziała w takim stanie. Dobra, trzeba się sprężać. umyłem twarz, zęby i ubrałem się. Hmmm... swoją drogą to czy to nie dziwne, jak szybko człowiek jest w stanie pracować pod presją. Standardowe godzinne szykowania zastąpiłem pięciominutowym szybkim ogarnięciem, mimo faktu iż w łazience spędziłem znacznie więcej czasu. Lekko rozczochrałem burzę oklapniętych loków na głowie i wyszedłem z pomieszczenia.
-No na reszcie! no ileż można ?- powiedziała lekko zdenerwowanym, ale za radosnym i ciepłym wyrazem twarzy.
- No cóż, zdarza się.- odpowiedziałem jednostajnym tonem.
- Hazz, Czy ty płakałeś?- w jej głosie słychać było ewidentne zmartwienie- Co jest? Mnie nie oszukasz.
-Boję się, a co ma być!- wtrąciłem szybko a moja twarz znów zrobiła się mokra i czerwona- Boję się tego, że On mnie już nie kocha. Zwłaszcza teraz jak nie wróciłem na noc. Ciągle do mnie dzwonił, pisał, a ja go najzwyczajniej w świecie olałem. Znając życie to nawet nie będzie chciał ze mną rozmawiać!
- Nawet tak nie myśl! Harry, będę przy Tobie choćby nie wiem co. Jesteś moim przyjacielem i Cie tak z tym nie zostawię- nagle poczułem bardzo delikatny uścisk i gładzenie dłonią po plecach- Będzie dobrze, musi być!- wyszeptała mi cicho do ucha.
Przez chwilę zapanowała cisza.
- Dobra, Emma myślę że nie ma na co czekać. Zaraz dobije piętnasta.
- To co, idziemy ?
- Tak, raz kozie śmieć.
Założyliśmy buty i coś na wierzch. Oczywiście na dworze panowała standardowa londyńska pogada: niby ciepło, ale wietrznie i wilgotnie. Do domu daleko nie mieliśmy bo jakieś piętnaście do dwudziestu minut. Przez całą drogę w myślach powtarzałem sobie słowa Rudowłosej próbując myśleć pozytywnie, lecz nic to nie dawało. Myśl o spotkaniu z Louisem przyprawiała mnie o dreszcze. Przez znaczną większość drogi panowała niezręczna cisza. Zbliżaliśmy się do celu. W końcu stanęliśmy przed wielkimi drzwiami. Ze środka dobiegały wielkie krzyki.
- A nie mówiłem że wcale nie będzie dobrze?!- powiedziałem, a właściwie wykrzyczałem patrząc na Emme- To nie ma sensu- wypowiedziałem wycofując się spod wejścia
- Że co ?! Chcesz sobie teraz odpuścić ? Nie ma to tamto, Wchodzimy!
Łapiąc za klamkę ręce zaczęły mi się trząść. Dość długo wahałem się czy wejść i szykować się na awanturę, czy też nie i ukrywać się do kończ życia. Klamka zapadła i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Już na wejściu słyszałem rozwrzeszczanego i wściekłego Lou.

"- Lou, ja nie chciałam...
- Za kogo ty się do jasne cholery masz ! Ty myślisz że kim jesteś, że masz prawo mi mówić takie rzeczy.Gówno mnie obchodzi co ty chciałaś a co nie. To cie nie usprawiedliwia z niczego. Chyba tobie jest łatwo powiedzieć "nie przejmuj się nim", "zapomnij o nim"! To na prawdę trzeba mieć tupecik żeby powiedzieć coś takiego! Jak mam się do jasnej cholery nie przejmować skoro najważniejszej dla mnie osoby przy mnie nie ma, nie wiem gdzie jest, czy coś cię stało, jak się czuje ?!"

Właśnie to usłyszałem na dzień dobry- kłótnię Louisa z El. Staliśmy z Rudowłosą w holu jak wryci. W życiu nie widziałem tak poważnego, a za razem tak wściekłego Lou, żeby nawet nie zauważył że ktoś wszedł do domu.
-Emma, poczekaj tu okej ?- wypowiedziałem nawet nie czekając na odpowiedź.
Od razu poszedłem do kuchni. wydawało mi się że to właśnie stamtąd dobiegły wrzaski.stanąłem cały roztrzęsiony w otwartych drzwiach i zacząłem się przysłuchiwać sprzeczce między medialną "parą". Po chwili, gdy Lou już trochę ochłonął, zauważył mnie stojącego i przysłuchującego się całej "rozmowie".
-Harry do jasnej cholery gdzieś ty był ?! Martwiłem się o Ciebie idioto, wszyscy się martwiliśmy!-powiedział i z łzami w oczach rzucił mi się na szyję.
- No własnie widzę jak wszyscy się martwili- cicho wtrąciłem nie omijając sarkastycznej intonacji.
- Kochanie, wiem że to przeze mnie się tak zachowywałeś. Wiem że to w zupełności moja wina
- Nie, nie obwiniaj się o to.
- Harry, przepraszam że ostatnio nie miałem dla Ciebie czasu. Myślisz że mi nie brakowało tej bliskości z Tobą, twojego zapachu, tej porannej szopy na głowie zaraz obok mojej ? Przepraszam Cie, na prawdę żałuję że tak wyszło.
- Wiesz że Cię kocham i nie potrafię bez Ciebie żyć- wypowiedziałem cichym głosem składając pocałunek na jego wargach.
Tak, dokładnie tego mi brakowało. Tej bliskości. Tego, że wiem że mam obok siebie kogoś komu mogę powiedzieć najszczersze, prawdziwe "Kocham Cie"!
- Błagam Cie BooBear, nie kłóćmy się więcej- wyszeptałem delikatnie puszczając jego usta.
- Nigdy więcej- odpowiedział ,a w jego oczach pojawiła się dziecięca iskierka radości.
-Mhmmm...- usłyszałem za sobą niedyskretne odchrząknięcie- nie zapomniałeś nie może przedstawić ?


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Wyniki Konkursu!

Po pierwsze, chciałabym wszystkim podziękować za głosy na rozdziały. Jestem wam bardzo wdzięczna.  Jeśli mam być szczera, to właśnie obstawiałam ten rozdział, który Wy, ale mimo wszystko dodałam te 3 rozdziały, no nie ważne, zaplanowałam sobie, że napiszę coś mądrego, ale nie wychodzi mi xD
A więc, z radością informuję was, że wygrywa propozycja numer 1. napisana przez Patryka. Łącznie było na tą propozycje 8 głosów, że tak to nazwę. jak coś będzie wiadome w sprawie 14 to na pewno zostaniecie poinformowani, no to chyba wszystko. Jeszcze raz Gratuluje i mam nadzieje, że nasza współpraca się szybko nie skończy! ^^ Zapomniałabym, wypadałoby napisać coś o propozycji nr 2 i 3.Obydwie były bardzo dobre, ale myślę, że nie ma co się załamywać, było naprawdę dobrze i co jeszcze? Umm.. jeśli postanowicie założyć jakiegoś bloga to dawajcie linki bo chętnie poczytam. Jeszcze raz dziękuję, że wzięłyście udział w konkursie! Buziaki! x

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 13-propozycja nr 3.


*Perspektywa Harry*

Ed jest świetnym przyjacielem. Pozwolił mi zostać u siebie na noc. Wczoraj zamówiliśmy pizze, oglądaliśmy mecz,a potem zwierzyłem mu się. Gadałem jak katarynka ,mówiłem  wszystko co mi ślina na język przyniosła. Mimo, że to co mu powiedziałem zapisuję w pamiętniku to dopiero teraz poczułem ulgę, spokój. Automatycznie poprawił mi się humor. Byłem szczęśliwy i zaskoczony tym, że kiedy mowiłem o Eleanor nie denerwowałem się. Powiedziałem też Edowi o rudowłosej dziewczynie, którą spotkaliśmy z chłopakami niedawno na spacerze. Nadal pojawiała mi się jej twarz przed oczami. Ah....te jej piękne rude włosy, ta cera , te oczy. Piękne zielone oczy. Zaraz..... o czym ja myślę?!. Chyba zwariowałem. Ugh....jestem idiotą. Przecież kocham Lou , a ja tu rozmyślam o jakiejś dziewczynie. Stop!. Nigdy więcej!.
-Hazza?. Czy ty mnie w ogóle słuchasz?. - spytał lekko zirytowany Ed.
-Wybacz. Zamyśliłem się. - powiedziałem
-Taaa.- zmierzył mnie wzrokiem. - Czyżbyś rozmyślał o tej rudowłosej piękności?.
-Nie, no coś ty!. - automatycznie zaprzeczyłem.
-Ehh....no dobra. Powiedzmy , że ci wierzę. A teraz ruszaj swój zgrabny tyłek , ubieraj się!. Raz, dwa!. No dalej , leniu. - powiedział zrzucając mnie z łóżka.
- Ała!. Osz ty niewdzięczniku!. Ja ci tu zabijam nudę moją wspaniałą osobą , a ty mnie z łóżka zwalasz?!. Menda niewdzięczna,o! - wydarłem się na niego i ze śmiechem rzuciłem w niego poduszką.
-Oh,wybacz mi Haroldzie. - powiedział z powagą - A teraz dostaniesz w dziób za nazwanie mnie mendą!. - zaśmiał się .
I tak zaczęła się nasza bitwa na poduszki. Było zabawnie. Ed zawsze potrafił mi poprawić humor. I tak było teraz. Banan nie schodził mi z twarzy. Tłukliśmy się dość długo.Oczywiście ja wygrałem.
-No dobra , ja padam. Poddaję się. - powiedział zdyszany Ed
-Ha!. Oto przed wami Harry Styles, mężny zwycięzca , który nigdy się nie poddaje. Dziękuję za brawa, dziękuję. - powiedziałem kłaniając się.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Dobra, już dobra. Idź się ubierz, a ja sprawdzę kto się tak dobija. - powiedział roześmiany Ed

*Perspektywa Eda*

Harry to wspaniały przyjaciel. Jest dla mnie jak brat, martwię się o niego. Od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje i nie ma co się dziwić. W końcu Paul , ich menager kazał Hazzie spotykać się z Taylor. Współczuję chłopakowi. Chciałbym mu pomóc i to bardzo. Niestety ja tutaj wiele nie zdziałam. Przynajmniej u mnie poprawił mu się humor i chociaż na chwilę mógł zapomnieć o tej całej ,przytłaczającej go rzeczywistości. Zszedłem na dól żeby otworzyć drzwi , bo ktoś strasznie głośno dobijał się do mojego domu. Otwieram drzwi a tu....
- Witaj Ed. Gdzie on jest!. Wiem , że u ciebie nocował. Harry schodź tu , natychmiast! - powiedział Paul,a raczej wykrzyczał. Był bardzo zdenerwowany, trzymał w ręce jakieś gazety i  był cały czerwony na twarzy. Nie musiałem wołać chłopaka , bo właśnie szedł do nas. Poszliśmy do salonu, który jest połączony z kuchnią, więc wszystko mogłem widzieć.
-Usiądźcie, a ja pójdę po coś do picia. - powiedziałem i poszedłem do kuchni po napoje.

*Perspektywa Harry*

-Dziękuje Ed. A ty mój drogi - wskazał palcem na mnie - wcale sobie nie pomagasz!. Co to ma znaczyć?!. Masz mi w tej chwili to wszystko wyjaśnić!. - krzyczał Paul i rzucił we mnie jakąś gazetą.
Wziąłem ją do ręki i zacząłem czytać:
-,,Wiemy, że od kilku dni członek zespołu One Direction, Harry Styles jest w związku z piosenkarką Taylor Swift. Ku naszemu zaskoczeniu chłopak brnie na dwa fronty!. Jednego dnia Harry spotyka się z Taylor,  a kolejnego z uroczą, rudowłosą pięknością. Niestety nie znamy tej dziewczyny, jednak wiemy, że piosenkarz jest nią zauroczony!. Co na to Taylor?. Czy to koniec związku idealnej pary?. ....." . -przestałem czytać, dalej nie potrafiłem.Milczałem i w końcu wybuchłem -Co to za bzdury?!.Jak można być tak podłym !. - byłem wściekły.
-Harry , to nie jest zabawne. Prawie w każdej gazecie jesteś pokazany  jak całujesz tą dziewczynę!. - krzynął mój menager
-W policzek!. Paul!. Przecież nie całowałem jej w usta!.
-Cholera !. Harry!. Dobrze wiesz jacy są paparazzi. Oni potrafią z wszystkiego zrobić sensacje , którą im właśnie dałeś!. Ty w ogóle znasz tą panienkę?.
-Wtedy pierwszy raz ją na oczy widziałem!. Musisz mi uwierzyć!. Pieprzone szmatławce.- byłem strasznie wkurzony. Jak oni mogli?!. Przecież nic takiego nie zrobiłem.
-No już dobra, uspokójcie się. Było , minęło. I tak pewnie wszyscy o tym zapomną i  jutro będą pisać o Beyonce czy Rihannie. A teraz ochłońcie i napijcie się. - przyszedł Ed i podał nam jakieś napoje.On zawsze potrafił znaleźć trzecie wyjście i za to jestem mu ogromnie wdzięczny, bo może i dzięki niemu Paul się trochę uspokoił.
-Z jednej strony to dobrze , że o tobie piszą, ale pamiętasz jak się umawialiśmy?. Żadnych takich sytuacji nie chcę widzieć. - powiedział Pul już trochę spokojniejszy
-Ja chciałem być tylko miły , to była moja fanka do cholery!. Chciała mój autograf i zdjęcie. Z resztą ,chłopaki też sobie robili z nią zdjęcie. - powiedziałem
-Ale jako jedyny ją pocałowałeś! - odezwał się mój menager
-Tylko w policzek!. Nie w usta!. Mam ci to przeliterować żeby dotarło?!. - znowu zaczęliśmy się kłócić.
-Ej. Uspokójcie się. Ta kłótnia do niczego nie prowadzi, Harry chciał dobrze , no ale wyszło jak wyszło. Nie jest niczemu winny. - usprawiedliwiał mnie Ed.
-Ehhhh.....no dobra chłopaki. Ja się zwijam, a ty - wskazał na mnie - masz mi nie wywijać takich numerów. - powiedział Paul kierując się w stronę drzwi
- No już dobra, dobra.- odpowiedziałem
-Przepraszam Ed za tą kłótnię . - powiedział Paul
- Nic się nie stało, ale niepotrzebnie aż tak naskoczyłeś na Harry'ego. - odezwał się Ed
-Wiem, ale muszę go krótko trzymać. Mamy podpisaną umowę z wytwórnią i nie możemy wywijać takich numerów. -powiedział mój menager wychodząc
-Ja cię słyszę Paul-powiedziałem lekko zirytowany
-Pamiętaj Harry, jutro z całym zespołem spotykamy się rano i jedziemy na sesję zdjęciową.Do zobaczenia chłopaki.
-Cześć Paul.- odpowiedzieliśmy chórem.


~~~~~~~
Dobra i krótka notka, mam nadzieje, że pomożecie mi. Wszyscy z was byli ciekawi jak inne osoby pisały więc macie 3 propozycje! ^^ Kolejna sprawa, ja narazie nie jestem w stanie napisac czegokolwiek na bloga,  mam mały uraz ręki i tak starałam się to dodać mimo bólu no cóż... więc nie wiem kiedy będzie coś dodane niestety ;c

Rozdział 13-propozycja nr 2



*Perspektywa Harry*

Rozmowa z Edem, tym razem, mnie nie uspokoiła. To, że kocham Lou wiedziałem doskonale, a Ed nie wspomniał nic o sposobie, w jaki Louis patrzył na mnie, co było co najmniej niepokojące. Pełen mieszanych uczuć wróciłem do domu, rozdając przy okazji autografy fankom siedzącym pod nim. Zawsze tak było. Kiedykolwiek bym nie wychodził z domu, dzień czy w nocy, zawsze znajdowało się kilka dziewczyn siedzących po drugiej stronie ulicy. Na początku bardzo mi to przeszkadzało - zwłaszcza, gdy wpatrywały się lornetkami w okna domu - ale po pewnym czasie (i zamontowaniu luster weneckich w ramach okiennych) przywykłem do tego. Pomachałem jeszcze raz do sporej grupki nastolatek i zniknąłem w głębi domu.  Z kuchni dochodził cudowny zapach dobrego jedzenia i głos Lou. Przystanąłem na chwilę, wsłuchując się w niego. Był idealny. Tak samo jak jego akcent. Dopiero po chwili zrozumiałem słowa, które wypowiadał. Wybierał filmy. Z tytułów ogarnąłem, że chce iść do kina, ponieważ rozważał same nowości, a ciche potakiwanie dziewczęcego głosu zdradzało, że jego towarzyszką będzie Eleanor. Ta dziewczyna coraz bardziej działała mi na nerwy. Wchodząc do kuchni zastanawiałem się, kiedy ostatnio Lou poszedł do kina ze mną i z moich obliczeń wynikało, że ponad rok temu. To trochę zabolało. Usadowiłem się na krzesełku obok niego i przysunąłem najbliżej jak się dało. W odpowiedzi Lou, nie przerywając grzebania w laptopie, położył mi dłoń na biodrze i przysunął jeszcze bliżej siebie, tak, że praktycznie siedzieliśmy na jednym krzesełku. Podobało mi się to. El stała przy zlewie, stukając naczyniami.
- Co robisz, BooBear ? - zapytałem niewinnie. Chciałem, by moje podejrzenia okazały się błędne. Chłopak oderwał na chwilę wzrok od ekranu komputera i uśmiechnął się do mnie. Spojrzałem mu w oczy, próbując coś z nich odczytać, ale nie potrafiłem. Nie byłem Edem.
- Chcieliśmy z El wybrać się dzisiaj do kina i właśnie szukam jakiś filmów, Hazz. Może wybrałbyś się z nami ? Mógłbyś zaprosić Taylor - końcówkę tego zdania wypowiedział ciszej, jakby żałował, że w ogóle zaczął mówić
Dwie godziny w ciemnej sali kinowej z nim... Lou tak blisko mnie, jego usta na wyciągnięcie ręki i ciemność, która by nas dobrze ukryła… w mój idealny świat wręcz wdarła się El, siedząca między nami i trzymająca go za rękę i próbująca pocałować mnie… Otrząsnąłem się z tych myśli. Nie, nie chciałem być tak blisko niej i to w takiej atmosferze.
- Dzięki za zaproszenie, skarbie, ale odpuszczę sobie kino - mój wzrok przykuły naleśniki piętrzące się na środku stołu. Dopiero teraz zobaczyłem talerz Lou, który stał koło laptopa.
- Na pewno ? Chodź, będzie fajnie…
- Nie, zostanę w domu i powyleguje się na kanapie - zapewniłem. Naleśniki wyglądały kusząco, więc podszedłem do szafki i wyciągnąłem talerz oraz sztućce. Lou uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiałem, gdy to robił.
- Twoje naleśniki robią furorę, Eleanor. Są wyśmienite. Lepszych chyba nie jadłem.
Gdy to usłyszałem, od razu straciłem apetyt. Jej naleśniki. JEJ ?! A moje to co ?! Od kiedy Lou wolał naleśniki kogoś innego ? Czy to moje nie były przypadkiem jego "ukochanymi" jak zapewniał ?

Odłożyłem naczynia na miejsce i podszedłem do lodówki z płonną nadzieją, że Niall zostawił w niej cokolwiek. Na samym tyle znalazłem jakiś serek waniliowy. Data ważności upływała następnego dnia. Lou i El wrócili do ustalania filmu - z tego, co mówili wychodziło na to, że wybierają się na komedię romantyczną. Uciekłem do swojego pokoju, nie chcąc tego słuchać.
Gdy Louis i Eleanor wyszli, zostałem sam w domu. Normalnie, zadzwoniłbym po chłopaków. Zayn przyniósłby jakiś fajny film, Liam przytaszczył kupę jedzenia, którą później zjadłby Niall, a wszyscy w czwórkę i tak wygłupialibyśmy się zamiast oglądać. Ale teraz chciałem być sam. Tak naprawdę nie chciałem, by Lou szedł do kina z nią, ale nie chciałem też go ograniczać, ani robić scen zazdrości. Tęskniłem za nim i potrzebowałem spędzać z nim każdą wolną chwilę, ale niestety, jego rycerskość kazała mu zajmować się nią. Dlaczego nie mógł zająć się mną ? Gdzie podział się Lou, który był gotowy rzucić dla mnie wszystko i przebiec całe miasto na jeden mój telefon, kiedy byłem smutny lub znudzony ? Teraz sam musiałem do niego przychodzić i wręcz wpraszać się w jego życie. Był blisko, a za razem daleko…
Już wyciągałem rękę po telefon, żeby do niego zadzwonić i błagać, by do mnie wrócił, kiedy postanowiłem wyjść na spacer. Wyjście z chłopakami uświadomiło mi, że od dawna siedzę w zupełnym zamknięciu i chociaż dobrze mi było w tych czterech ścianach, to świeże powietrze działało kojąco. Nie zastanawiając się długo, włożyłem bluzę i opuściłem dom. Nie wiem, w jaki sposób, ale po kilku minutach wylądowałem pod kinem, w którym siedzieli Lou i Eleanor. Próbowałem stamtąd odejść, ale nie mogłem. Moje nogi jakby wrosły w ziemię. Narzuciłem kaptur na głowę i dokładnie schowałem pod nim moje loki, kamuflując się. Ostatnie, czego mi do szczęścia brakowało, to tłumu fanek. Nie zrozumcie mnie źle. To właśnie dzięki nim jestem tym, kim jestem, jednak w niektórych chwilach, na przykład takich jak ta, potrzebowałem prywatności i samotności. Nie wiem ile tak stałem. W końcu, z kina zaczęli wylewać się ludzie. Gdy zobaczyłem dużą, ściśniętą grupę zrozumiałem, że to Lou i ona są oblegani przez ludzi. Podszedłem, nadal utrzymując pewien dystans, jednak na tyle blisko, by widzieć ich dokładnie. I po chwili zacząłem tego żałować. Lou, mój Lou, MÓJ LOUIS pochylił się nad nią i pocałował, ku uciesze tłumu. Pocałował ją ustami, które należały podobno tylko i wyłącznie do mnie. Tylko ja znałem ich słodki smak i niezwykłą miękkość. Tylko mnie pieścił ich delikatny dotyk i tylko ja miałem do nich prawo.  A teraz zostały skażone. Zabrudzone nią. Jak on mógł mi to zrobić ?! Rozumiałem, że muszą udawać, tak samo jak ja z Taylor, ale to nie znaczy, że mają się na siebie od razu rzucać z językami. Ktoś wyciągnął aparat i zaczął robić im zdjęcia. Tego było dla mnie za dużo. Chciałem tam wbiec i pokazać im, do kogo tak naprawdę należy Louis. Przerwać ten pocałunek, który trwał już za długo.
Obróciłem się na pięcie, nie czekając na koniec i pobiegłem przed siebie. Biegłem bez przerwy, chcąc znaleźć się jak najdalej od nich, jak najdalej od wszystkich problemów. Po prostu uciekałem. Zatrzymałem się dopiero w pobliskim parku, gdy powoli zaczęło brakować mi oddechu. Przez ostatni czas trochę zaniedbałem swoją kondycję, więc musiałem na chwilę przysiąść, by nie upaść. Chwiejnym krokiem podszedłem do najbliższej ławki i opadłem na nią, ciężko łapiąc oddech. Dopiero po chwili spostrzegłem siedzącą na długim końcu ławki dziewczynę. Tak rude włosy widziałem do tej pory tylko u jednej osoby. Coś we mnie drgnęło, gdy zrozumiałem, kto siedzi koło mnie.
- Emma ? - zaryzykowałem.

Dziewczyna odwróciła się. Była równie zachwycająca jak poprzedniego dnia. Tylko łzy, które spływały po jej policzkach i opuchnięte oczy nie bardzo do niej pasowały.
- Harry Styles ! Co ty tutaj robisz ? - zapytała. W lewej ręce trzymała zapalonego papierosa, którym się zaciągnęła. On jeszcze bardziej do niej nie pasował.
- Jestem na małym spacerze. Muszę przemyśleć parę rzeczy - odpowiedziałem, starając się zachować pogodny ton, ale nie bardzo mi się to udało. - Wiem, że to bardzo osobiste pytanie i nie odpowiadaj, jeśli nie chcesz, ale co się stało ?
- Ex - powiedziała smutno i jeszcze raz zaciągnęła się. - Dostałam dzisiaj telefon, że chce się spotkać, ale wszystko było ustawione tak, żebym widziała jak całuje się z inną.
Przysunąłem się bliżej Emmy i położyłem dłoń na jej ramieniu. Jechaliśmy teraz na tym samym wózku.
- Rozumiem cię - wyszeptałem. Rudowłosa spojrzała na mnie zaskoczona.
- Myślałam, że chodzisz teraz z Taylor Swift. Na zdjęciach wyglądaliście na szczęśliwych.
- Bo jesteśmy. To… dłuższa historia - próbowałem ratować sytuację. - Chodzi o kogoś innego.
- W takim razie, witam w klubie złamanych serc. Chcesz ? - zapytała, wyciągając przed siebie paczkę z papierosami.
- Nie dzięki, nie palę. Dla mnie to świństwo.
- Serio ? - wyglądała na szczerze zaskoczoną. - Myślałam, że cały zespół nieźle kopci.
- Dlaczego ? - teraz to ja byłem nieźle zaskoczony.
- No wiesz, taki sposób, żeby się odstresować. Każdy przecież ma coś, co pozwala mu się odstresować…
Nie dosłyszałem tego, co mówiła dalej. Miała rację. Ja także miałem swój sposób. Nieświadomie zacząłem gładzić dłonią lewy nadgarstek. Gdyby tak…
- Harry, słuchasz mnie ? - zapytała. Ocknąłem się.
- Przepraszam, zamyśliłem się - odpowiedziałem.
Czy ona siedziała wcześniej tak blisko ? Emma miała w sobie coś takiego, co nie pozwalało oderwać od niej wzroku. Jej twarz znalazła się zaledwie kilkanaście centymetrów od mojej, a w jej oczach widziałem determinację. Wiedziałem do czego zmierza i szczerze mówiąc, nie przeszkadzało mi to. Chciałem, by ktoś to zobaczył i powiedział Louisowi. Chciałem, by poczuł się tak samo jak ja chwilę wcześniej. Gdy jej usta znalazły się centymetr od moich, przez głowę przeszła mi tylko jedna myśl " "Tay". Gdyby ktoś zobaczył mnie całującego się z Emmą, pomyślałaby, że zdradzam Taylor, nie odgrywam się na Louisie. Szybko odwróciłem głowę.

- Wybacz, ale nie mogę - powiedziałem, nie patrząc na nią.
- Nie, to ja przepraszam. Zachowałam się jak skończona idiotka - wdeptała peta w chodnik.          - Chyba już pójdę - powiedziała, podnosząc się z ławki.
- Poczekaj ! - zatrzymałem ją. Przeszukałem kieszenie w poszukiwaniu wizytówki. W każdej kurtce i bluzie miałem ich kilka, tak na zapas. - Gdybyś chciała z kimś pogadać, lub gdyby ci się po prostu nudziło, zadzwoń - podałem jej małą karteczkę.
- Dzięki, Harry - z zaskoczenia pocałowała mnie w policzek. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Chłopcy zabiliby mnie za coś takiego. Nasze numery telefonów były prawdopodobnie jedną z największych i najpilniej strzeżonych tajemnic na świecie. Nawet nie próbowałem sobie wyobrażać, co by się stało, gdyby wyciekły do internetu… Jednak Emma budziła we mnie zaufanie. Wiedziałem, że nigdzie go nie opublikuje. Wiedziałem też, że na pewno zadzwoni.
Nie wiem ile jeszcze czasu spędziłem, kręcąc się po parku. W końcu jednak postanowiłem wracać do domu, gdzie czekali Lou i Eleanor. Nie byłem pewnym, kogo bardziej miałem ochotę zabić, ją czy jego. Pod samymi drzwiami stwierdziłem, że ją.  Przekroczyłem próg z ciężkim sercem i nawet nie ściągając butów, poszedłem do salonu. Lou i El oglądali jakąś głupawą komedię. Siedzieli na końcach kanapy, zachowując dystans, co mnie trochę pocieszyło. Ale tylko trochę.
- Harry ! - widząc mnie, Lou wstał i podszedł bliżej. Na przywitanie przytulił mnie. - Gdzie byłeś ? Dzwoniłem, ale zostawiłeś telefon w domu.
Bez słowa minąłem go i ruszyłem na górę, do pokoju.  Nasza rozmowa skończyłaby się kłótnią, a tego nie chciałem. Mimo wszystko. Wbiegając po schodach, słyszałem jego kroki, był tuż za mną. Udałem, że tego nie dostrzegam i o mało nie uderzyłem go drzwiami, gdy je zamykałem. Lou w ostatniej chwili zablokował je stopą i wszedł do pokoju. Nawet z tym oburzeniem na twarzy, wyglądał cudownie.
- Harry, co się stało ? - zapytał łagodnie.
- Nic, BooBear.
- Kocie, widzę, że coś jest nie tak - podszedł do mnie, wyciągając przed siebie ręce.
- Lou, naprawdę, nie chcę o tym rozmawiać.
- Ale…
- Proszę cię, nie teraz - powiedziałem łamiącym się głosem i usiadłem na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Byłem bliski wybuchu. Lou wykonał ruch, jakby chciał usiąść koło mnie, ale wtedy rozległo się wołanie Eleanor i mój chłopak wyszedł bez słowa.
Miałem już tego dosyć. Dosyć jej i tego, że Lou się tak o nią cholernie troszczy. Chciałem, by został ze mną. Żeby usiadł obok i pocieszył. Potrzebowałem go jak powietrza.

Wstałem i ze złością zatrzasnąłem za nim drzwi. Kopnąłem w nie parę razy, by się uspokoić. Ból, które poczułem w stopie sprawił, że na chwilę mogłem się skoncentrować na czymś innym. I właśnie to przypomniało mi rozmowę z Emmą w parku i to, o czym wtedy myślałem. Poszedłem do łazienki.   Przeszukałem wszystkie szafki, ale nigdzie nie mogłem znaleźć ani żyletki ani maszynki, by wyciągnąć z niej ostrze. Byłem pewien, że Niall zatroszczył się o to, bym nie miał nic ostrego pod ręką, za co byłem na niego w tym momencie wściekły. Wróciłem do pokoju i zacząłem poszukiwania, rozwalając wszystko po drodze. Nie znalazłem nic. Zrezygnowany, a za razem zdecydowany, usiadłem na podłodze. Podciągnąłem rękaw koszuli i odwinąłem bandaż. Rany nie prezentowały się za pięknie. Na niektórych nadal widniały strupy.  Przecież zrywanie strupów też boli, pomyślałem.  Nie ważne jak, byleby zapomnieć. Dotknąłem końca największego strupa. Już miałem pociągnąć, ale… czy naprawdę tego chcę ? Przypomniała mi się moja poranna rozmowa z Edem.  Nie chciał, żebym to robił. Ja także przecież nie chciałem, czy nie po to chodziłem na spotkania z Lisą ? Jednak obietnica zapomnienia, była tak kusząca… Jak można czegoś nie chcieć, a z drugiej strony tak bardzo tego pożądać ? Siedziałem tak, bijąc się z myślami. Nagle poczułem ból w lewym nadgarstku. Nieświadomie zacząłem drapać strup.
- Nie, Harry, do cholery, nie możesz ! - wykrzyknąłem i wstałem, zszokowany tym, co się stało.
Nie mogę, nie mogę, powtarzałem w myślach. Dorwałem się do bandaża i zacząłem go nerwowo zawijać, by jak najszybciej ukryć rany. Gdy skończyłem, oparłem się o ścianę, dygocząc na całym ciele. To już się wymyka spod kontroli. Pokręciłem głową.
 Nagle rozległo się pukanie. Drzwi uchyliły się nieznacznie i w szparze mignęły mi blond włosy. Co tu robił Niall ?
- Harry, przyszedł ktoś do ciebie - powiedział.
- Kto taki ?
- Nie wiem, Louis kazał mi cię zawołać.
- Ok., już idę.
Nie pamiętałem, żebym umawiał się z kimś, a większość moich znajomych zawsze dzwoniła, anonsując się. Niespodzianek ciąg dalszy. Może to Ed ? Albo Paul ? Albo…
Lou stał przy drzwiach, z dość kwaśną miną, patrząc na gościa, którym okazała się być, nastolatka, ubrana czarny, za duży o dwa rozmiary t-shirt z napisem "I ♥ London", jeansy i granatowe trampki. Za nią stała duża, czarna torba na kółkach. Dziewczyna miała duże, zielone oczy, brązowe, kręcone włosy, które ściągnęła w kitkę i uśmiech, który pamiętałem z czasów dzieciństwa. Przyglądałem jej się, nie wierząc w to, co widzę.
- Mary* !


~~~~~~~~
*Mary -  przyjaciółka Harry'ego z dzieciństwa i taki jego trochę dobry duch, który trochę mu pomoże, zwłaszcza z Eleanor.


13-propozycja nr.1


Miłego czytania wam życzę! ^^

*Perspektywa Harry*

Ed tulił mnie przez kilka dobrych minut. Miło jest wiedzieć, że komuś naprawdę zależy, ale i tak mam trochę pretensji do chłopaków, że mu powiedzieli. Nie powinni tego robić. Prosiłem ich, żeby to zostało między nami.
-Dobra Ed, ja lecę. Nie będę robił ci problemów!- Powiedziałem wstając z kanapy.
-Hazz, Ty nigdy nie jesteś dla mnie problemem a przyjacielem.-W jego oczach pojawiła się iskierka
-Wiem. Dziękuję za to, że jesteś, ale ja już naprawdę muszę spadać.
-Pamiętaj, że masz, do kogo się odezwać. Jakby, co to wal śmiało piątek, świątek, pierwsza, druga w nocy!
-Dzięki, że jesteś- powiedziałem rzucając uśmiech i zamykając drzwi.

Świetnie, jeszcze teraz wciągnęli w to Ed’a. Kurde, lubię tego gościa, to mój przyjaciel, ale nie chce obarczać go swoimi problemami. Wiem, że ma wystarczająco swoich, jak i każdy. Nie chcę być kolejnym.
Nie chce iść do domu. Wiem, że tam czekają chłopaki, a jakoś nie mam głowy do wygłupów, żartów, itd. Rozmowa z Ed’em zrobiła mi jeszcze większy mętlik w głowie.
Znów mnie nosi. Muszę się przejść. Postanowiłem pójść do parku. Dzieliło mnie od niego jakieś 15 minut piechotą, więc szybko dotarłem na miejsce. Teraz dopiero twierdzę, że to nie był dobry pomysł. Usiadłem na ławce, na tej samej, na której ostatnio pocieszał i opatrywał mnie Niall. Na około mnie były tłumy par za równo hetero jak i homoseksualnych. Nie bolała mnie ich obecność, lecz fakt, iż wszyscy byli szczęśliwi. Ręce zaczęły mi się trząść, na mojej twarzy momentalnie pojawiły się łzy. W mojej głowie pojawiało się tylko jedno pytanie. Dlaczego tak nie może być ze mną i Lou. Przecież było tak pięknie. Kocham go najbardziej na świecie i wiem ze on kocha mnie. Nie ma bladego pojęcia, czemu jest tak jak jest, a nie inaczej. Znów postanowiłem sięgnąć po żyletkę. Otworzyłem portfel, z jednej z trzech kieszonek wyjąłem dowód osobisty. To właśnie za nim kryło się moje narzędzie zbrodni. Małe, srebrne, a za razem niepozorne źródło szczęścia. Drżącą ręką podciągnąłem rękaw i bez wahania naciąłem swój nadgarstek w czterech miejscach. Zaraz po tym moja ręka pokryła się krwią. Jedyne, co teraz czułem to ulga. Ból nie sprawiał mi najmniejszego problemu, a nawet wręcz odwrotnie. Dawał mi przyjemność. Siedziałem z pochyloną głową nad ręką, aż nie usłyszałem cichego odchrząknięcie.
-Mhmm… Nie przeszkadzam?- Wypowiedziała ironicznym tonem rudowłosa dziewczyna, którą spotkaliśmy na londyńskim spacerku 1D.
-Nie. W czym mogę pomóc? Kolejny autograf, płyta, dedykacja, piosenka, Co?!- Wykrzyczałem wymachując rękoma jak opętany chlapiąc swoją krwią na około.
-Nie powinieneś pomagać mi, lecz sobie. Jestem Emma.
-To już wiem- wtrąciłem-, jeśli masz zamiar prawić mi kazania to przepraszam, ale nie skorzystam- na mojej twarzy malował się fałszywy uśmiech.
-A może raczyłbyś pozbyć się, choć na chwilkę tego sarkazmu i mnie posłuchać, co?!
-Okej, przepraszam- powiedziałem ze skruchą
-Od razu lepiej. Słuchaj, mieszkam zaraz po drugiej stronie ulicy. Chodźmy do mnie. Opatrzę cię i szczerze porozmawiamy, bo tutaj, przy ludziach nie da się normalnie pogadać.
-Może i nie głupi pomysł. Idziemy.
W ciągu pięciu minut znaleźliśmy się pod jej drzwiami. Wpuściła mnie pierwszego i do razu skierowała do łazienki. Była malutka, ale przytulna jak i całe mieszkanie.
-Siadaj na toalecie!- Rozkazała. Z przerażeniem w oczach a za razem i z podejrzliwie zboczonym uśmiechem wykonałem polecenie.
-Tak jest szefowo!
-Haha, bardzo zabawne- powiedziała śmiejąc się- ‘szefowo’, hmmm… swoją droga nigdy nikt mnie tak nie nazwał.
-Czego szukasz?
-Apteczki, a czego mogę szukać jak mam rannego na sedesie?- Zapytała ironicznie
-No nie wiem, nie znamy się aż tak dobrze. A tak swoją drogą to mieszkasz tu sama?
Dziewczyna zaczęła dezynfekować razy i zawijać bandażem
-To jak, dostanę jakąś odpowiedź?- Na jej twarzy pojawiły się łzy.
-Od sześciu miesięcy i czterech dni tak- wyszlochała, po czym zrobiła długą przerwę-,mieszkałam z chłopakiem. Kochaliśmy się, planowaliśmy ślub, trójkę dzieci i mały domek na przedmieściu. Teraz, teraz go już nie ma. Miał wypadek samochodowy. Pojechał tylko do sklepu po parę rzeczy dla mnie. Do końca życia będę się za to winiła. Gdyby nie moje durne zachcianki on by teraz tutaj był. Po tym, jak mnie rodzice odrzucili, tylko on mnie naprawdę kochał. To on mi dawał motywację, że warto wstać rano, żeby spojrzeć swojej miłości prosto w oczy i powiedzieć durne ‘Kocham Cie’. Teraz zostałam sama. Nie mam nikogo. Miałam już kilaka nieudanych prób samobójczych, próbowałam się zaćpać, to jakaś staruszka mnie znalazła i zadzwoniła na pogotowie, gdzie trafiłam na toksykologie i mnie odratowali. Potem próbowałam się powiesić, ale brakło mi odwagi.
-Czy ty…?-Wtrąciłem
-Tak, tnę się od dłuższego czasu. Wiem, jaki to ból i właśnie, dlatego stwierdziłam, że cie tak z tym nie zostawię.
-Dlaczego to robisz?
-Odpowiem ci jak Ty obiecasz, że powiesz mi całą prawdę o swoim problemie. Okej?
-Zgoda.
-Jak już ci wcześniej wspomniałam, moi rodzice mnie nie akceptują. Nigdy im nie pasowało to, jaka jestem. Zawsze byłam porównywana do starszej siostry, Alex. To ona zawszę wyła tą lepszą, ładniejszą. Tą, która miała świetne stopnie. Zawsze była piękna, szczupła. Choćby nie wiem, co rodzice zawsze stali za nią. Zawsze mnie do niej porównywano. Ciągle słyszałam: ‘weź się za siebie’, ‘może wreszcie będziesz taka jak Alex’. Nie ma do nie o to pretensji, to nie jej wina. Mam o to żal do rodziców. Mama zawsze ją faworyzowała, a tata…-wybuchła płaczem
-Ej… Mała, nie płacz.…Jestem tu- przytuliłem ją. Nawet nie przeszkadzał mi fakt, iż miałem cały mokry t-shirt od jej łez.
-A on, ten człowiek, podający się za mojego ‘ojca’ jest alkoholikiem- wyszlochała wtulając się jeszcze mocniej w moje ramie- sytuacja w domu nie była ciekawa. Zawsze, gdy przychodził z baru zaczynał straszyć i bić. Pewnej nocy zobaczyłam go w moim pokoju. Przyszedł do mnie pod pretekstem, czy może mnie przytulić, lecz nie było to przytulenie ojca do córki. Najzwyczajniej w świecie się do mnie dobierał. Właśnie wtedy zamknęłam się w sobie i zaczęłam to robić. Czekałam tylko aż będę pełnoletnia i cieknę stamtąd. Moje samookaleczenie stało się nałogiem. To było silniejsze ode mnie. Nie potrafiłam wytrzymać dnia bez żyletek. W wyjściu z tego problemu pomógł mi właśnie Daniel, mój chłopak. Nie było mi łatwo. Pomimo faktu, że nic złego się nie działo ja i tak to robiłam. Z czasem i pomocą chłopaka udało mi się pokonać ten problem, lecz teraz, gdy jego nie ma, wszystko wróciło. -Dziewczyna zaczęła jeszcze bardziej płakać- przepraszam- wyszlochała ostatnim tchem.

Przytuliłem ją. Co więcej mogłem zrobić? Poczułem się strasznie głupio, że tak na nią naskoczyłem. Próbowała być dla mnie miła i pomocna, a ja tak chamsko ją potraktowałem. Faktycznie, dziewczyna łatwo w życiu nie miała. Ja nigdy nie poznam jej bólu. Nie maiłem aż takich problemów rodzinnych. Moja mama zawsze była dla mnie wsparciem. Teraz tak naprawdę mogę powiedzieć, że nie doceniałem togo, co mam. Ja zawsze miałem się komu wyżalić, iść i wypłakać swoje problemy z myślą, że zostanę wysłuchany i wsparty.

- Tylko błagam cię, nie mów nikomu.- jej piękne, lecz zapłakane oczęta patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem- jesteś druga osobą która się o tym dowiedziała. Jedynie, co do Daniel o wszystkim wiedział, lecz teraz pozostajesz już tylko ty. Właściwie to sama nie wiem, czemu ci to mówię. Ty, Ty jesteś gwiazdą, człowiekiem czerwonego dywanu. Poznaliśmy się parę godzin temu. Może połączył nas wspólny problem?
- Obiecuję, że nie pisnę ani słówka. Też tak myślę. Tak naprawdę to z nikim ze słynnego One Direction, nie gadało mi się tak dobrze jak z tobą.
- Hehe, kto wie, może wielka miłość- na jej twarzy na chwilkę pojawił się żartobliwy uśmiech.
- No raczej nie sądzę- wypowiedziałem ze zmartwiona miną.
-A co, może jesteś gejem a te plotki o Larrym to prawda?- Znów zaczęła się śmiać, a na mojej twarzy pojawiły się łzy.
-Tak, właśnie to jest prawda. Ta cała maskarada, z tymi dziewczynami, sztuczne związki, udawanie ‘tyko przyjaciół’ to durny pomysł naszego managera! Tak, tnę się, bo nie potrafię sobie poradzić ze swoim życiem, dlatego też próbowałem z nim skończyć. Ta cała sztuczność przed mediami mnie dobija. Boli mnie fakt, że nie mogę na ulicy nawet złapać mojego chłopaka za rękę- zacząłem wyć jak dziecko. Dopiero teraz sobie uświadomiłem, że jeżeli Emma się sypnie to już po nas.- Tylko błagam. Nie mów nikomu. Jeżeli ta sprawa się rozejdzie to oznacza koniec zespołu.
-Przepraszam, nawet nie myślałam, że to może być prawdą- Złapała mnie za rękę i ścisnęła- chyba nie masz mnie za idiotkę, żebym wydała twój sekret. Teraz już znamy swoje największe grzechy- powiedziała wtulając się w moje ramię.
-Kurcze, już 01:37. Super, znowu będę wysłuchiwał od Louisa, że się włóczę po nocach.
- Ale nie ma mowy o żadnym wracaniu po nocach. Doskonale wiesz, jak wygląda Londyn o tej porze. Śpisz u mnie. Wolisz łóżko, czy kanapę w salonie?- Zapytała stanowczo.
-Co ty, nie będę ci robił problemu.
-Mi to nawet na rękę, nie lubię, gdy jest tak pusto- wtrąciła.
- No skoro już tak nalegasz, to zostanę- powiedziałem z radością, bo w głębi duszy liczyłem na to, że mi to zaproponuje. Jakoś nie chce mi się wracać do domu, tym bardziej, że jest tam El.
-No, wreszcie mądrze gada. Zaraz przyniosę ci coś do ubrania i świeżą pościel, a ty w tym czasie porozglądaj się po mieszkaniu.
-Okej.
Poszedłem do salonu. Stwierdziłem, że obejrzę sobie swoją sypialnię na tę noc. Przytulny, niezbyt duży o morelowych ścianach pokój sprawiał wrażenie miejsca przepełnionego pozytywną energią. Przy ścianie stała brązowa, skórzana kanapa. Ściany oraz meble były przepełnione zdjęciami rudowłosej z jakimś chłopakiem. Podejrzewam, ze to był Daniel. Chwyciłem jedna z ramek, w której widniało zdjęcie, na którym młodzi ludzie się całują. Od razu pomyślałem o Lou. Pewnie teraz siedzi i się martwi. Postanowiłem sprawdzić telefon.
7 połączeń nieodebranych od Lou, 2 od Niall’a i 12 sms’ów na przemian od wszystkich.
Oho, wyczuwam grubą awanturę.
-Piżamę zostawiłam ci w łazience, a pościel zaraz ci przebiorę- krzyczała Emma z drugiego końca mieszkania.
-Okej, Dzięki
Poszedłem się umyć i przebrać. Dość szybko się ogarnąłem. Dziewczyna jeszcze szykowała mi pokój  więc poszedłem do niej.
-Hazz, co jest? Widzę, że coś się stało.
-Nic, chłopaki dobijali się do mnie przez telefon. Czuje, że ja wrócę, to czeka mnie spora kłótnia.
- Ej, nie przejmuj się, jakoś damy radę, Musimy- uśmiechnęła się i złapała mnie za rękę- Chcesz coś? Picie, jedzenie cokolwiek?
-A masz coś mocniejszego?
-Jasne ale myślisz, że alkohol rozwiąże twoje problemy ?
-Nie, ale przynajmniej spokojnie zasnę.
Zacząłem dość gwałtownie mieszać wszystko, co było w barku. Teraz jedyne co mnie może trochę odprężyć to zachlanie się w trzy dupy.



~~~~~~~~~~~~
No i mamy propozycje nr. 1 ^^ jeśli to ona się wam najbardziej podobała, piszcie w komentarzach pod tym rozdziałem xD
Haahahaahahahah o matko jak to zabrzmiało, xD no nieważne. Życzę miłego czytania dalej ;D

Wróciłam! ^^

Cześć! :) Od razu na wstępie chciałam was bardzoo bardzoo przeprosić, że tyle czekaliście ;c. Nie wiem, czemu to tak długo trwało. Cholernie mi przykro, pewnie większość z was jest na mnie zła, że nic nawet nie napisałam, jeszcze raz przepraszam. Jest też do was sprawa, nie mogłam się zdecydować, który rozdział wybrać, postaram się je jeszcze dziś dodać, i jakbyście mogli, pomóc mi, po prostu napiszcie pod rozdziałem, który najbardziej się wam podobał ok? Jeszcze raz przepraszam, was. ;c Buziaki!